Polecanki bandcampowe tradycyjnie z opóźnieniem mocno nieinternetowym: tym razem kilka highlightów z tegorocznego Off Festivalu, na którym w końcu byłem od początku do końca, choć nie obyło się bez selekcji lineupowej. Inaczej byłbym zmuszony nauczyć się bilokacji. W każdym razie: mocno wybiórczo potraktowałem ponoć najważniejszy festiwal muzyki alternatywnej w Polsce i wyszedłem na tym całkiem dobrze. Wychodzi na to, że od czasu do czasu warto przymknąć oko na tzw. headlinerów (cóż to w ogóle znaczy w programie festiwalu alternatywnego?), a przychylniej spojrzeć na debiutantów i artystów z zaledwie kilkuletnim stażem.
Wśród nich absolutnie rewelacyjni, koncertowo sto razy lepsi od studyjnego wcielenia (i tak bardzo dobrego, stylizowanego na post-punk wczesnych lat 80./schyłku lat 70.). Kanadyjski zespół Preoccupations zagrał z ogromną energią, rozsadzającą namiot Trójki. Głośne, intensywne, transowowo rozwleczone granie – czasem trochę zbyt mocno, ale i tak te dłużyzny i trans zrobiły klimat. Namiastkę można poznać na zeszłorocznej płycie i na debiucie, wydanym jeszcze pod szyldem Viet Cong.
Do sceny w namiocie (nawet bardziej eksperymentalnej niż trójkowej), zamiast dość dużej „leśnej” pasowałaby też Circuit Des Yeux, czyli Haley Fohr – obdarzona niskim głosem wokalistka i autorka piosenek. Trochę art pop, trochę folk, trochę elektronika, a wszystko spowite aurą mroku i tajemniczości. Wymyka się schematom, choć w internetach pojawiały się porównania chociażby do Scotta Walkera.
Na scenie eksperymentalnej właśnie zagrali Wrekmeister Harmonies: projekt J.R. Robinsona w klimatach postrockowo-drone’owych. Od doomowego ciężaru i gęstych, gitarowych ścian dźwięku do przestrzennych, atmosferycznych brzmień ze skrzypcami w jednej z głównych ról. Bardzo emocjonalna, poruszająca muzyka, zyskująca nowe wymiary w wykonaniach na żywo.
Boris – jeden z headlinerów, gwiazda głównej sceny tegorocznego Offa. Japończycy zgodnie z przewidywaniami nie zawiedli, odgrywając w całości swój najpopularniejszy album, Pink. Hałas, rock’n’roll, stoner metal, dym, dużo dymu. Nie da się ich słuchać cicho, bo wtedy muzyka tria po prostu „nie gra”.
Anna Meredith: moje największe zaskoczenie festiwalowe. Porywający, złożony, ambitny artystycznie pop napisany i współwykonywany przez angielską kompozytorkę współczesnej muzyki poważnej. Miks soczystych elektronicznych bitów z żywą, precyzyjnie zgraną sekcją rytmiczną, rockowo-heavymetalową gitarą i sekcją dętą z tubą na czele. Mózg może wybuchnąć i zapewne wielu uczestnikom koncertu wybuchł. I słusznie. Radość grania, kameralny rozmach, mnóstwo energii.
Żałuję, że nie byłam na Preoccupations, bo słyszałam same zachwyty na temat ich występu.
BTW. o matko, wokalistka Circuit Des Yeux ma niesamowicie niski głos! 😮
Genialni są. True, a jakie introwertyczne sceniczne zwierzę z niej 😛