Z black metalu, który mimo silnych post rockowych wpływów dominował na Vesper, na Ufonaut zostały blasty i wokale. Czasem riffy. Dlaczego piszę o tym na początku tekstu o nowej płycie Entropii? Żeby ostrzec potencjalnie niechętnych wolcie stylistycznej oleśnickiego zespołu… Choć myślę, że jeszcze więcej osób zachęcę do sięgnięcia po ten krążek w dniu premiery, za nieco ponad miesiąc.
W 43 minutach zawartych na Ufonaut zmieszczono coś, co można określić jako kosmiczny, awangardowy black/sludge/post-metal. Można doszukiwać się podobieństw do fińskiej formacji Oranssi Pazuzu, z racji psychodelicznego odlotu, jaki panowie fundują słuchaczom na albumie, ale prędzej jest to tylko jedna z ewentualnych inspiracji kwintetu. Ujawniona już miesiąc temu Mandala zwiastowała odejście od melancholijnej, post-blackowej formuły na rzecz czegoś w rodzaju progresywno-psychodelicznej mieszanki ekstremalnych odmian metalu. Zagorzali wielbiciele takiego grania, jakie Entropia zaprezentowałą na Vesper mogli być zatem mocno sceptyczni na dwa miesiące przed premierą nowego albumu… Kawalkada riffów, pobrzmiewający na równi z nimi sitar i nieco wschodnie motywy melodyczne.https://youtu.be/LBhG9aBNiXk
To pewnie mało istotna obserwacja: na facebookowym fanpage’u Entropii w polu “gatunek” widnieje teraz słowo PSYCHEDELIC. Jeśli Mandala nie naprowadziła skutecznie na ten kierunek, to Fractal – z gęstą ścianą riffów, dzwonami, wykorzystaną w aranżacji sekcją dętą, podbijającą sludge’owe riffy i niewielkimi, dysonansowymi smaczkami – musi to zrobić. Jak wspomniałem, najbardziej blackowe w nowej odsłonie twórczości kapeli są partie wokalne (na przykład w Samsara – szczególnie mocno blackmetalowym pod tym względem). Zostały też typowo blackmetalowe ścieżki perkusji, choć nie oznacza to wykorzystania wyłącznie blastów. Obok ścian dźwięków zdarzają się też momenty przestrzenne, “atmosferyczne”, jak w Apogeum – z ogromnego stężenia brzmień gitarowych i klawiszowych udaje się wyłuskać przyjemnie bujającą linię basu. To pewnie dość absurdalnie brzmi w tekście, ale wystarczy się zanurzyć w otchłani serwowanej przez Entropię i poczuć to na własnej skórze.Imponująca zmiana stylu, która nie wszystkim przypadnie do gustu. Mnie ta ewolucja artystyczna w stronę nieszablonowej, metalowej progresji spodobała się prawie od razu, a po porządnym dźwiękowym przetrawieniu ma szansę zostać w pamięci na długo. Mimo klasycznie longplayowej długości ten materiał wymaga jednak wielu przesłuchań, by na dobre dotarł do serca mniej entuzjastycznie nastawionego odbiorcy.